Macie tu sporo nietypowych rozwiązań ekspozycyjnych.
Magdalena: Tak, duża część prac jest luźno postawiona. Niektóre prace umieszczone są przy kaloryferach, inne wiszą na piecach, z którymi mamy love-hate relationship. Chciałyśmy je usunąć, ale konserwator się nie zgodził. Teraz okazują się wspaniałym ekspozytorem, oswoiłyśmy je. Myślę, że część prac tu zostanie. Jesteśmy w trakcie przeprowadzki, to dobry moment na przearanżowanie miejsca i zastanowienie się nad nowymi pracami.
Planujecie usystematyzować kwestię udostępniania kolekcji?
Magdalena: Dopiero oswajamy się z tą przestrzenią, więc jeszcze o tym nie myślałyśmy. Ale można się z nami umówić w pracowni, przez chwilę te prace tu będą.
Michalina: Pewnie kiedyś zrobimy wystawę w BWA ZBK, ale to kwestia czasu. A gdyby ktoś chciał na przykład wypożyczyć pracę na wystawę to myślę, że jesteśmy otwarte na rozmowę.
Michalina: Dysponując tą przestrzenią cieszymy się, że będziemy mieć więcej miejsca na nasze prace, ale też na cudze. W mieszkaniu, gdzie nie dysponuję dużym metrażem, często muszę podmieniać prace, bo wszystkie nie mieszczą się na ścianach.
Magdalena: Ostatnio lekko się zasmuciłam widząc chustę Wilhelma Sasnala na sesji zdjęciowej dla Vogue’a, gdzie wyglądała jak maleńki obiekt. W moim mieszkaniu zajmuje pół ściany [śmiech]. Chyba obie nie potrafiłybyśmy zawiesić całych ścian pracami, to zbyt przytłaczające, zabiera miejsce na własne myśli. Taka podmiana prac, wymiana energii jest ekscytująca i fajna.
Jak podchodzicie do kwestii eksponowania kolekcji?
Magdalena: Nasze spotkanie to pierwsza okazja, która skłoniła nas do wyeksponowania dzieł w jednej przestrzeni. Zastanawiałyśmy się nad tym będąc jeszcze we wcześniejszej lokalizacji, Elstanie, ale pandemia pokrzyżowała nam plany. Wczoraj aranżowałyśmy prace w tej przestrzeni, biegałyśmy od pokoju do pokoju, rozmawiałyśmy o tym, która
z którą dobrze dialoguje i w ogóle jak dialogują z tą przestrzenią.
Michalina: Trwa też końcówka remontu, dopiero się z tą przestrzenią oswajamy. Prawdopodobnie prace nie zostaną tu docelowo, bo ciężko tworzy się w otoczeniu dzieł, które często wywołują w nas intensywne emocje. Gdybyśmy zrobiły jednak taki eksperyment myślowy i postanowiły egzystować z tymi pracami to pewnie jeszcze parę razy zmieniłyby swoje miejsce.
Jakie prace chętnie włączyłybyście w obręb kolekcji?
Michalina & Magdalena: [śmiech] Szykowałyśmy się na to pytanie.
Michalina: Tarcie kolektywu New Roman jest moją taką wymarzoną pracą. Wraca do
mnie za każdym razem, kiedy mijam po sąsiedzku KS Koronę. Pociągająca mnie ostatnio „lokalność” krzyżuje się w niej na kilku poziomach.
Magdalena: Jest kilka takich prac, których pragnę bardzo. Na przykład Wspaniałość siebie Zofii Kulik. Bardzo przydałby mi się w mieszkaniu Miotacz ognia na komary (Mosquito catcher) Johannesa Vogla, jest to wspaniała, dowcipna praca z pazurem. Jeremy’ego Dellera bardzo chętnie bym przygarnęła i powiesiła sobie w kuchni jego sztandar Hello, today you have day off. Jest trochę takich prac, które widziałabym
u siebie, gdybym miała więcej przestrzeni.
Zdarza się, że jakaś praca staje się katalizatorem, który skłania do zakupu kolejnej,
z którą mogłaby ciekawie korespondować?
Michalina: Raczej nie, ale podsyłamy sobie okazje. Trafiając na prace, które są w naszym zasięgu, rozmawiamy o nich, zastanawiamy się.
Zaskakujecie się czasem pod względem preferencji estetycznych?
Michalina: Tego typu zdziwienia nie wiążą się raczej z kwestią odległości estetycznej, lecz bardziej z tym, że ja na przykład jakiegoś artysty nie znałam. Tak było między innymi
z Kozlow, której nie znałam, a której estetyka totalnie mnie przekonała.
Magdalena: Raczej jest to napędzająco-elektryzujące. Jak Michalina kupiła fotografię Joanny Piotrowskiej to pomyślałam, że też bym taką chciała, ale przecież jest to nasza wspólna kolekcja. Musiałam znaleźć coś innego [śmiech].
Są prace, z którymi jesteście szczególnie związane?
Magdalena: Dla mnie to fotografia Joanny Pawlik, która napawa mnie wyjątkową wiarą w siłę. Joanna wygląda na niej niczym Wenus, nie boi się niczego i jest w stanie poskromić wszelkie zło. Ze swojego słabego punktu Joanna zrobiła punkt mocy. Podobnie jest
z rysunkiem Ani Juszczak, która walkę przekuła w siłę. Są to dwie prace, które napędzają mnie i niesamowicie pomagają, gdy mam gorsze dni. Historie, które za nimi stoją są bardzo mocne, ale też budujące.
Michalina: Niedawno zdałam sobie sprawę, że zbieram głównie prace, na których widnieją rzeźby. Bardzo lubię prace Mikołaja Moskala przedstawiające abstrakcyjną rzeźbę pomnikową. W ogóle pociągają mnie prace malarzy tworzących rzeźby. To chyba moja ulubiona działka sztuki. Może będzie to kontrowersyjna opinia, ale wydaje mi się, że często wychodzi im to dużo lepiej niż rzeźbiarzom. Malarze często widzą obiekty
w inny sposób, co wymusza taki tryb pracy, który dla niektórych rzeźbiarzy byłby nie do pomyślenia. Mając szerokie pole warsztatu łatwo poddać się jego tyranii, co nie zawsze wychodzi na plus.
Magdalena: Podobnie jest z grafikami malującymi.
Michalina: Kiedyś kolega powiedział w kontekście moich prac, że od razu widzi, kiedy danego zdjęcia nie zrobił fotograf. Choć to było w pewnym sensie pejoratywne stwierdzenie, to bardzo mnie ono ucieszyło, bo wychodzenie poza swój warsztat, poza swoje „komfortowe” media, jest dla mnie bardzo ciekawe.
Magdalena: Tak, niedawno Michalina nakłoniła mnie do zrobienia performansu. Pokonanie stresu związanego z wystąpienie przed publicznością było dużą satysfakcją. Na co dzień wolę chować się za monitorem.
Czy kolekcja ma konkretny profil?
Michalina: Myślę, że to bardzo emocjonalny profil.
Magdalena: Bardzo emocjonalny. Adrenalina, oksytocyna, Michaliny zafascynowanie rzeźbą.
Michalina: To zbiór rzeczy, które nas wizualnie zaciekawiły, nie ma tu prostej zasady. Nie skupiamy się na określonym medium czy na określonej tematyce. To po prostu prace,
z którymi chcemy obcować na co dzień.
Magdalena: Czasem zastanawiam się dlaczego jedne prace mnie tak bardzo pociągają, dlaczego ich pragnę, a inne mniej. Chyba trochę jest tak, że one odbijają różne aspekty mojego charakteru. Pociągają mnie rzeczy, które są trochę jak taniec pogo. Chodzi
o bardzo mocne wypuszczenie złości, ale takie totalnie uwalniające i z przymrużeniem oka. Tak jak w przypadku pracy Joanny Pawlik czy Przemka Branasa.
Magdalena: Z kolei jedwabna chusta autorstwa Wilhelma Sasnala pozyskana została przez Towarzystwo Przyjaciół MSN. Była ona gadżetem towarzyszącym wystawie Nigdy więcej. Sztuka przeciw faszyzmowi XX i XX wieku. Ta praca odzwierciedla też fakt, że lubimy dizajn w różnej odsłonie. Interesują nas romanse z metaloplastyką, szkłem czy modą.
Michalina: Mamy bardzo szerokie spektrum umiejętności, które mogą podlegać wymianie.
Nasza kolekcja to dosyć dziwny konglomerat prac, który nie do końca budowany jest tak, jak tradycyjna kolekcja. Tak naprawdę jesteśmy przykładem tworzenia kolekcji niemal bez budżetu.
Magdalena: Nasza kolekcja budowana jest na różnych poziomach. Czasem bierzemy udział w aukcjach charytatywnych, na których kwoty wyjściowe są stosunkowo niskie. Czasem dostajemy prace jako prezenty urodzinowe, tak było na przykład z rysunkiem Marcina Dymka. Fotografia ukraińskiego duetu Synchrodogs została przeze mnie pozyskana w momencie, gdy zbierali oni fundusze na swój nowy projekt artystyczny i za naprawdę symboliczne kwoty sprzedawali swoje prace. Droższa była wysyłka z Ukrainy
i przelew bankowy.
Michalina: Podobnie było z pracami Pawła Olszczyńskiego, które zostały nabyte
w zamian za wpłatę na Fundację Przeciw Homofobii czy fotografią Joanny Piotrowskiej, którą pozyskałam w ramach wpłaty na Feminotekę.
Czyli nie jest tak, że konsultujecie się za każdym razem, gdy nabywacie nową pracę do kolekcji?
Michalina: Nie, raczej się chwalimy.
Magdalena: Ale też słowo „nabyte” nie zawsze jest tu do końca odpowiednie, ponieważ wiele z tych prac zostało pozyskane w inny sposób, na przykład na zasadzie wymian czy barterów. Fotografia Joanny Pawlik trafiła do kolekcji w zamian za stworzenie jej portfolio. Często robię też animacje w zamian za prace. Tak było na przykład z obrazem Kornela Janczego, który dostałam w zamian za pomoc przy stworzeniu wideo-animacji do jego instalacji.
Często realizujecie wspólne projekty artystyczne, od lat dzielicie też pracownię. Skąd wziął się pomysł na stworzenie wspólnej kolekcji?
Michalina: Nie był to pomysł na zasadzie „Hura, budujemy teraz wspólną kolekcję”. Po prostu obie zbierałyśmy sztukę i w pewnym momencie uznałyśmy, że warto połączyć siły.
Magdalena: Zwracamy uwagę na podobne rzeczy i zauważyłyśmy, że prace zaczęły ze sobą dialogować.
Michalina: Nawet aranżując przestrzeń na potrzeby naszego dzisiejszego spotkania odkrywałyśmy nowe zestawienia, co nie byłoby możliwe, gdyby prace zostały w naszych domach.
Magdalena: Kiedyś obie kupiłyśmy prace Mikołaja Moskala, który wyprzedawał je zbierając pieniądze na zakup stodoły. Okazało się, że wybrane przez nas prace lepiej wyglądają razem tutaj, niż kiedy są osobno w naszych mieszkaniach. Nasze decyzje są osobne, ale często dobrze się uzupełniają.
Michalina: Zdarza nam się kupić prace tych samych artystów lub nawet te same prace.
Magdalena: Tak było na przykład z fotografią Michała Malińskiego. Nie uzgadniając tego ze sobą kupiłyśmy dokładnie tę samą pracę.
Tekst: Zofia Małysa-Janczy, zdjęcia: Michał Maliński
Jesteśmy w lokalu nad Wisłą. Widok na Wawel w porze golden hour jest obłędny. Od niedawna mieści się tu Wasza pracownia oraz artist-run-space BWA ZBK. To także miejsce, w którym prezentujecie swoją kolekcję sztuki. Gdzie prace znajdowały się wcześniej?
Magdalena: My z tymi pracami tak naprawdę mieszkamy, ale można powiedzieć,
że kolekcja rozpoczęła się w naszej poprzedniej pracowni przy ulicy Starowiślnej. Wtedy kolekcja nazywała się Elstan, ale jako że czasy są płynne, nasze życie jest płynne
i wszystko się zmienia, my zmieniamy nazwy kolekcji zapożyczając je od nazw administracji czy zarządców budynków, w których mamy pracownie, i tak też zmienia się nazwa naszej kolekcji. Mam nadzieję, że ta nazwa zostanie z nami na długo.
Michalina: Tradycja przejmowania nazw zaczęła się, gdy Magda prowadziła swój
artist-run-space w piwnicy na Dębnikach i nazwała go SM Dębniki.
Magdalena: Z tamtym okresem wiążą się początki mojej kolekcji, czyli praca Przemka Branasa.